Taki z niego obrońca niedźwiedzi jak z Hitlera Papież. Przed kamerą wzniośle deklarował, że kocha niedźwiedzie i otaczającą go naturę, że jest w stanie zginać w jej obronie. Co dzieje się potem? Jacyś goście rzucają w niedźwiedzia (którego przecież tak kocha) kamieniami, a ten zamiast ich powstrzymać dyga gdzieś po krzakach nie robiąc zupełnie NIC! Jakbym był niedźwiedziem to bym podziękował za takiego przyjaciela.
Nie przeczę, że facet uwielbiał naturę i zwierzęta, ale zupełnie nie znał praw jakimi ta przyroda się rządzi i według mnie wyrządzał im większą krzywdę niż pożytek.
Gość miał problemy z alkoholem i narkotykami, więc znalazł dla siebie niszę (w postaci niedźwiedzi) i zaczął wierzyć, że one ocaliły go od zejścia na złą ścieżkę, więc wg mnie czuł się ich dłużnikiem, ale nie miał bladego pojęcia o tym czym jest dzika natura i dzikie zwierzęta. To jak skończył było do przewidzenia i było tylko kwestią czasu. On może i traktował je jako swoich przyjaciół, ale one jego na pewno nie.
To tak jakby do naszego mieszkania przychodziła małpa i nas obserwowała, siadała z nami do stołu itp. Po pewnym czasie, też byśmy mieli jej dość, bo jest intruzem w naszym życiu.
Jedyny pożytek z postaci Treadwella jest taki, że nakręcił świetne materiały dzikiej przyrody.